środa, 24 września 2014





4 Sekrety


Kiedy Tori i mama poszły na te swoje zakupy, postanowiłam iść pożegnać się z moimi przyjaciółmi.
Zadzwoniłam do Mac i powiedziałam żebyśmy spotkali się w parku, a później pójdziemy do Starbucksa.
Nie powiedziałam czemu chcę się z nimi zobaczyć, bo nie chciałam na zapas ich martwić.
10 minut później byłam już w parku razem ze wszystkimi.
-Słuchajcie- powiedziałam obejmując wzrokiem całą ósemkę- wyjeżdżam razem z moją mamą i z Tori, która tak poza tym okazała się moją zaginioną siostrą bliźniaczką, nie wiem kiedy wrócimy i gdzie dokładnie jedziemy, ale wiem, że przynajmniej najbliższy rok mnie nie będzie więc chciałam się z wami wszystkimi pożegnać, bo nie wiem kiedy się znowu zobaczymy- zaczęłam nawijać, bojąc się ich reakcji.
Kiedy już mój słowotok się skończył wszyscy spojrzeli na mnie ze smutnymi minami.
Pierwsza odezwała się Phoebe:
-Hayley...mam nadzieję, że szybko wrócisz i jak tylko dojedziecie to skontaktujesz się z nami, i powiesz gdzie jesteście, będzie nam ciebie brakować, wiesz o tym, że bez ciebie nasza paczka już nie będzie taka kompletna- powiedziała ze smutnym uśmiechem na ustach.
Wszyscy zgodnie jej przytaknęli, niektórzy dodali coś od siebie.
Phoebe podeszła i mnie przytuliła, tak samo jak cała reszta.
Tylko Mac do tej pory się nie odezwała i stała nadal podejrzliwie na mnie patrząc.
Rzuciłam jej pytające spojrzenie, a ona tylko pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Więc co....idziemy do Starbucksa, trzeba wypić Carmel Coffe, nie wiadomo czy tam gdzie jedziesz będziesz miała takie pyszności - zaśmiała się Casey i uderzyła mnie w ramię.
Mac milczała przez całą drogę do kawiarni.
Kiedy wszyscy zatrzymaliśmy się przed wejściem powiedziałam im, że chciałabym jeszcze na osobności pogadać z Mac.
Wszyscy weszli do środka.
Kiedy odwróciłam się do Mackenzie ona spojrzała na mnie z pogardą.
- Mac co...?-zaczęłam.
- Hayley ja wiem, że kłamiesz !- krzyknęła mi w twarz wyrzucając ręce w górę.
Byłam lekko zszokowana....Mackenzie zawsze wiedziała kiedy kłamię, nie wiem dlaczego myślałam, że tym razem będzie inaczej...
-Dobra, możesz mi powiedzieć o co chodzi z tym, że zawsze wiesz kiedy kłamię ?- zapytałam unosząc brwi.
- No cóż, skoro wyjeżdżasz to powiem ci prawdę- odparła i wskazała na wolny stolik.
Usiadłyśmy przy nim.
-No więc?
-Wiem kim jesteś- powiedziała po prostu.
-Co?- zapytałam jakbym nie wiedziała o co chodzi- nie wiem o czym ty....
-Jesteś czarownicą, tak jak większa część twojej rodziny, teraz wcale nie wyjeżdżasz z miasta, jedziecie odnaleźć pozostałą dwójkę, masz jeszcze dwie siostry- powiedziała po prostu.
Zatkało mnie.
-Mac...od kiedy o tym wiesz? - zapytałam zciszonym głosem.
- Od dzisiejszego popołudnia, nie chciałam juz więcej słuchać jak na każdym kroku mnie okłamujesz, więc dzisiaj poszłam za wami kiedy razem z Tori wracałyście do domu, nie wpadłyście na to, że ktoś za wami idzie, i tym sposobem podsłuchałam rozmowę z waszą mamą, na poczatku nie chciałam wierzyć w to co słyszę, ale później połączyłam wątki, i nie martw się, nikomu o tym nie powiedziałam, bo to, że umiesz czarować nie zmienia faktu, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką, więc gdziekolwiek jedziesz, to jadę z tobą, i nie pozwolę na to, żeby ktokolwiek się o tobie dowiedział poza mną- powiedziała spokojnym głosem, kiedy ja byłam w środku kłębkiem nerwów.
-Mackenzie to nie jest takie proste- powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Właśnie, że jest, nikt się nie dowie, że o tobie wiem, pojadę z tobą gdziekolwiek jedziesz, poznam twoją rodzinę i wszystko jest cacy- powiedziała z uśmiechem.
- Wow, nieźle to sobie zaplanowałaś- odparłam.
- Wiem, jestem mistrzem planowania, ale Hayley, nie chcę byś więcej okłamywana, chcę poznać prawdę o tobie i twojej rodzinie.
- Hej, nie możesz mi tego tak po prostu powiedzieć, biorąc pod uwagę, że ja właściwie o tobie też nic nie wiem, skąd wiesz, kiedy ludzie kłamią, potrafisz to wyczuć, ale jak !?- powiedziałam trochę głośniej niż chciałam.
- Nie jesteś jedyną istotą nadnaturalną w naszej paczce- zaśmiała się.
- Mackenzie czy ty...nie niemożliwe, zorientowałabym się.
- A jednak, jest tak u nas co drugie pokolenie, moja babcia też potrafiła wyczuwać kiedy ludzie kłamią, ale nie jestem żadną czarownicą ani nic w tym stylu, jestem po prostu Amangarem, co w tłumaczeniu na język zulu, znaczy dosłownie kłamstwa, nasza rodzina jest taka od pokoleń i mało ludzi o nas wie.
-Ok.....więc co zamierzasz teraz zrobić, tak po prostu pójść ze mną do domu i gdzieś wyjechać, zostawić wszystko i wszystkich za sobą ?- zapytałam wiedząc, że zaprzeczy.
Po kilku sekundach Mackenzie pochyliła się z poważną miną.
-No właśnie tak !- krzyknęła z uśmiechem.
-Jesteś nienormalna- podsumowałam przyjaciółkę ze śmiechem- i co zamierzasz powiedzieć rodzicom ?
- Proszę cię, moja mama wie kim jestem i razem z tatą wiedzą dobrze o tym, że jeżeli na coś sie uprę to i tak mnie od tego nie odgonią, poza tym moi rodzice są spoko, sama dobrze o tym wiesz, więc raczej nie będą mieli większych problemów z moim wyjazdem, mają jeszcze trójkę innych dzieci, nie zasmucą się zbytnio- powiedziała, jakby mówiła o wyjściu do kina.
To prawda, rodzice Mac pozwalają jej na wszystko i mają jeszcze jej młodsze siostry do pilnowania, a one już nie są tak grzeczne jak Mackenzie.
-Więc co, pożegnajmy się ze wszystkimi i....chcę poznać Tori i powiedzieć o wszystkim twojej mamie, a potem możemy ruszać- powiedziała wstając.
Westchnęłam.
-Dobrze, więc niech ci tam będzie, cokolwiek wymyśliłaś sobie w swojej małej główce- powiedziałam śmiejąc się i wchodząc za Mac do Starbucksa.
****************************************
Więc......rozdział 4.
Wiem wiem jest krótki, jest do dupy itp. itd.
Ale to dlatego, że w sumie nie wiem czy ktoś w ogóle to czyta.
Dlatego chciałabym, żeby każdy, nawet ten komu się to nie spodoba skomentował, jakkolwiek, może hejtować prosze bardzo, możecie z anonima w sumie mam to gdzieś.
Tylko po prostu chce wiedzieć, że ktokolwiek czyta te moje badziewne wypiski haha XD
Z góry dzięki ;***

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

3 Kłamstwa



Doszłyśmy, pod dom 10 minut później, mieszkam blisko szkoły.
-Więc, jak zamierzasz to zrobić, po prostu wparujemy do domu i krzykniesz to swojej mamy "Hej poznaj swoją córkę, o której nie miałam zielonego pojęcia, a tak właściwie, wywalili ją z Hogwartu, i znalazła się dziś rano u nas w szkole, w sposób o jakim nic nie wiemy, a przy okazji co dzisiaj na obiad ?"- powiedziała Victoria z teatralnym akcentem.
Zaśmiałam się.
-Moja....nasza mama nie jest taka, musiała mieć konkretny powód żeby nic mi o tobie nie powiedzieć.
- No cóż, skoro tak twierdzisz, to co, wchodzimy?- zapytała.
Westchnęłam i pchnęłam drzwi wejściowe.
Natychmiastowo wciągnęłam zapach naszego dzisiejszego obiadu.
- Mama robi pizzę na obiad- powiedziałam dosyć głośno.
Usłyszałam zbliżające się w stronę holu kroki.
- Przyszłaś z koleżanką ?- usłyszałam radosny głos mamy wyłaniającej się właśnie zza rogu- tym razem to....- w tym momencie mama na nas spojrzała i zamarła z wrażenia upuszczając talerz, który w tym momencie wycierała na podłogę- Victoria - szepnęła.
- Czy masz nam coś do powiedzenia mamo ?- zapytałam z założonymi rękami.
- Hmmmm...lepiej usiądźmy- powiedziała nadal zszokowana i weszła do salonu.
Victoria spojrzała na mnie niepewnie, po czym ruszyła w jego stronę.
Westchnęłam i poszłam za nią.
Usiadłyśmy na kanapie w salonie w tym samym momencie zakładając nogę na nogę.
- No więc, mamo, słuchamy- powiedziałam pewna siebie.
Mama westchnęła i spojrzała na mnie, potem na Victorię.
- Przepraszam- powiedziała.
Zatkało mnie.
Spodziewałam się innej odpowiedzi, jakiejś długiej zawiłej historii o tym jak to zaginęło jej dziecko o którym nawet nie wiedziała, że jeszcze żyje, a tu tylko tyle ?
- Słucham ?- powiedziałam z uniesionymi brwiami.
Dokładnie taką samą minę miała Victoria.
- Rozdzieliłam was przy narodzinach, żebyście były bezpieczne, nawet jako....bliźniaczki...- powiedziała ostatnie słowo po dłuższym zastanowieniu.
Zawsze wiedziałam kiedy kłamie.
- Zaraz, zaraz- przerwałam jej- nadal coś ukrywasz, mamo proszę, chociaż teraz powiedz mi prawdę.
Mama spojrzała na mnie ze zdziwieniem w oczach, myślała, że się nie zorientuje.
- Hayley... wy tak naprawdę się znacie, rozdzieliłam was kiedy miałyście pięć lat, potem wymazaliśmy wam z ojcem pamięć, nie mogłyście o sobie wiedzieć, miałyście nigdy więcej się nie spotkać, ale jeżeli teraz to i tak bez znaczenia to powiem wam coś jeszcze- powiedziała mama i się zatrzymała.
- Tak....- powiedziałam gestem pokazując, żeby mówiła dalej.
- Macie jeszcze dwie siostry, Claire i Hayden, też różnią się od was tylko kolorem włosów- uśmiechnęła się mama.
Teraz to nas kompletnie zamurowało.
Czworaczki, dobra co jak co, ale tego to chyba nikt się nie spodziewał.
Spojrzałam na Victorię, która właśnie tez to przemyślała i doszła do tego samego wniosku co ja.
Super !
- Opowiedz nam o nich...o nas coś więcej, mamo chcemy wiedzieć więcej, prawda Victoria?- zapytałam z zapałem.
- Po pierwsze, tak, a po drugie, przyzwyczaiłam się już, że wszyscy nazywają mnie Tori, więc...- powiedziała patrząc na mnie.
- O, no tak jasne, więc mamy mówić na ciebie Tori, ok spoko rozumiem- powiedziałam- no więc !- ponagliłam mamę.
- No więc... Claire ma czarne włosy, a Hayden miodowe, zostałyście rozdzielone, nie dlatego, że mi się tak podobało, tylko dlatego, że byłyście w niebezpieczeństwie.
- Ale w jakim sensie ?- zapytała Tori.
- Nie jesteście tylko czarownicami...tak wiem o liście z Hogwartu, nie jestem głupia Hayley- powiedziała mama patrząc na mnie jakbym uważała ją za idiotkę.
- Taaa, spodziewałam się tego, że wcześniej czy później się dowiesz- powiedziałam przewracając oczami.
- Wracając do tematu, nawet Ministerstwo Magii, nie wiedziało, dlaczego jesteście takie wyjątkowe.
Zrobiłam ciekawską minę.
- Wyjątkowe dlatego, że każda z was ma dar, coś w rodzaju specjalnej mocy- powiedziała mama ze swojego rodzaju zapałem.
- To znaczy?- zapytała moja siostra.
Długo, się do tego nie przyzwyczaję, mam siostrę bliźniaczkę... właściwie to nawet trzy, ale pozostałych jeszcze nie znam.
Podkreślam "jeszcze".
- To znaczy...pewnie Tori, też wie o Voldemorcie, o tym, że był wężousty, tak jak Harry, to był swojego rodzaju dar, wasze są inne, zupełnie inne, i każda ma go z innej dziedziny, nie wiecie o nich i nie umiecie ich używać, tylko dlatego, że razem z ojcem chcieliśmy zapewnić wam bezpieczeństwo, teraz jesteście starsze, myślę, że dałybyście radę to kontrolować, ale...- mama nie dokończyła.
- To świetne, a jakie mamy dary?!- zapytałam z entuzjazmem.
- Ale, używanie ich nie jest zbyt bezpieczne, gdyby nieodpowiednia osoba się o nich dowiedziała miałybyście przechlapane, dlatego tak bardzo chcieliśmy was chronić, oddzielnie jako dzieci byłyście dosyć bezpieczne, razem...potrafiłyście wyrzucić nasz dom w powietrze, uprzedzę pytanie, tak zrobiłyście to jako czterolatki.
Spojrzałyśmy na siebie z Tori i się roześmiałyśmy.
- Tak już od urodzenia byłyśmy nienormalne- powiedziałam ze śmiechem.
- Co racja to racja- powiedziała z uśmiechem mama.
- Ale jakie mamy te moce ?- zapytała Tori.
- Więc..ty Tori masz moc przenikania przez przedmioty i stanie się niewidzialną...
Tori uśmiechnęła się szeroko.
-Super- powiedziała
- Claire ma moc szybkości i siły, jest mega silna, Hayden umie rozmawiać ze zwierzętami i teleportować się.
Spojrzałam na mamę z wyczekiwaniem na moje moce.
- I dochodzimy do Hayley, najmłodszej z was wszystkich, a odpowiedź na pytanie dlaczego właśnie ona została z nami, ponieważ była najbardziej narażona na niebezpieczeństwo z was wszystkich, jej moc jest silna, zbyt silna do opanowania przez dziecko, przez nastolatkę to już co innego, więc ty masz więcej mocy niż siostry, możesz czytać ludziom w myślach, ale również wpływać na nie, przywracać pamięć, lub ją odbierać, innymi słowy potrafisz kontrolować umysły, ale jest jeszcze jedna moc, nie kontrolujesz tylko umysłu, możesz kontrolować też, materię, sprawić żeby coś latało lub się rozbiło, wyleciało w powietrze czy cokolwiek tam sobie zechcesz, a w takim układzie możesz też kontrolować ludzi, rozkazać im co robią, lub zrobić to sama, i to dlatego twoja moc jest taka groźna, mogłabyś skrzywdzić wielu ludzi, ale też wielu mogłoby chcieć cię wykorzystać, i dlatego też zostałaś z nami, dla twojego bezpieczeństwa i nie tylko twojego, teraz kiedy jesteście już starsze i znacie prawdę, możecie nauczyć się kontrolować moce, i po wzroku Hayley mogę się domyślić, że ma też zamiar odszukać dwie pozostałe siostry- powiedziała mama patrząc na mnie.
- Nooo... właściwie to tak, chcę poznać swoje siostry i chcę żeby one też dowiedziały się prawdy o swoim życiu...chyba nam nie zabronisz ??- zapytałam.
- Nie, nie zabronię wam, też z chęcią poznam pozostałe córki- powiedziała mama patrząc na Tori- ale chcę żebyście wiedziały jeszcze jedną istotną rzecz co do waszych zdolności, każda z was ma w posiadaniu jeden żywioł- powiedziała mama- Hayden ma ziemię, Claire powietrze, ty- powiedziała i wskazała na Tori- wodę, a tobie zostaje...
-Ogień- dokończyłam.
- Tak, więc jesteście dosyć niebezpieczne, jakby się zastanowić, dlatego zanim ruszycie szukać sióstr, chcę was wyszkolić, pokazać jak używać mocy, jak ich nie używać, jak się bronić, ogółem mówiąc wszystko co musicie wiedzieć przed wyprawą gdziekolwiek, jasne??- zapytała patrząc raz na jedną raz na drugą.
- Tak- odpowiedziałyśmy równocześnie.
- W takim razie... od jutra żadna z was nie chodzi do szkoły, Hayley pożegnasz sie z przyjaciółmi i szkołą na najbliższy rok, więc radzę ci iść i wymyślić dobrą wymówkę dla przyjaciół, bo trochę nie będziesz ich widzieć, biorąc pod uwagę jak potężne są wasze moce, szkolenie będzie trwało dobre pół roku, z czego jeszcze zanim znajdziecie Claire i Hayden potrwa trochę czasu, nauczycielami ja się zajmę, wyjaśnię im, że właśnie odnalazła się nasza córka i chcemy wyjechać na takie roczne wakacje czy coś, a więc Hayley masz 2 godziny na pożegnanie się z przyjaciółmi, a potem pakowanie- powiedziała mama z wielkim entuzjazmem.
Już od dawna chciała stąd wyjechać, teraz miała okazję, i cieszyła się jak dziecko z lizaka.
- Ale ja nie mam..- zaczęła Tori.
- Więc, w czasie kiedy Hayley pójdzie pożegnać się z przyjaciółmi my skoczymy na zakupy do centrum, Tori nie widziałam cię przez 11 lat, musimy to jakoś chociaż spróbować nadrobić, więc robimy sobie wypad na miasto, matka z córką, co ty na to?- zapytała wyciągając rękę w stronę Tori.
Tori śmiało ją chwyciła.
- No pewnie, mamo- powiedziała z uśmiechem.