4
Sekrety
Kiedy
Tori i mama poszły na te swoje zakupy, postanowiłam iść pożegnać się z moimi
przyjaciółmi.
Zadzwoniłam
do Mac i powiedziałam żebyśmy spotkali się w parku, a później pójdziemy do
Starbucksa.
Nie
powiedziałam czemu chcę się z nimi zobaczyć, bo nie chciałam na zapas ich
martwić.
10
minut później byłam już w parku razem ze wszystkimi.
-Słuchajcie-
powiedziałam obejmując wzrokiem całą ósemkę- wyjeżdżam razem z moją mamą i z
Tori, która tak poza tym okazała się moją zaginioną siostrą bliźniaczką, nie
wiem kiedy wrócimy i gdzie dokładnie jedziemy, ale wiem, że przynajmniej
najbliższy rok mnie nie będzie więc chciałam się z wami wszystkimi pożegnać, bo
nie wiem kiedy się znowu zobaczymy- zaczęłam nawijać, bojąc się ich reakcji.
Kiedy
już mój słowotok się skończył wszyscy spojrzeli na mnie ze smutnymi minami.
Pierwsza
odezwała się Phoebe:
-Hayley...mam
nadzieję, że szybko wrócisz i jak tylko dojedziecie to skontaktujesz się z
nami, i powiesz gdzie jesteście, będzie nam ciebie brakować, wiesz o tym, że
bez ciebie nasza paczka już nie będzie taka kompletna- powiedziała ze smutnym
uśmiechem na ustach.
Wszyscy
zgodnie jej przytaknęli, niektórzy dodali coś od siebie.
Phoebe
podeszła i mnie przytuliła, tak samo jak cała reszta.
Tylko
Mac do tej pory się nie odezwała i stała nadal podejrzliwie na mnie patrząc.
Rzuciłam
jej pytające spojrzenie, a ona tylko pokręciła głową z niedowierzaniem.
-Więc
co....idziemy do Starbucksa, trzeba wypić Carmel Coffe, nie wiadomo czy tam
gdzie jedziesz będziesz miała takie pyszności - zaśmiała się Casey i uderzyła
mnie w ramię.
Mac
milczała przez całą drogę do kawiarni.
Kiedy
wszyscy zatrzymaliśmy się przed wejściem powiedziałam im, że chciałabym jeszcze
na osobności pogadać z Mac.
Wszyscy
weszli do środka.
Kiedy
odwróciłam się do Mackenzie ona spojrzała na mnie z pogardą.
-
Mac co...?-zaczęłam.
-
Hayley ja wiem, że kłamiesz !- krzyknęła mi w twarz wyrzucając ręce w górę.
Byłam
lekko zszokowana....Mackenzie zawsze wiedziała kiedy kłamię, nie wiem dlaczego
myślałam, że tym razem będzie inaczej...
-Dobra,
możesz mi powiedzieć o co chodzi z tym, że zawsze wiesz kiedy kłamię ?-
zapytałam unosząc brwi.
-
No cóż, skoro wyjeżdżasz to powiem ci prawdę- odparła i wskazała na wolny
stolik.
Usiadłyśmy
przy nim.
-No
więc?
-Wiem
kim jesteś- powiedziała po prostu.
-Co?-
zapytałam jakbym nie wiedziała o co chodzi- nie wiem o czym ty....
-Jesteś
czarownicą, tak jak większa część twojej rodziny, teraz wcale nie wyjeżdżasz z
miasta, jedziecie odnaleźć pozostałą dwójkę, masz jeszcze dwie siostry-
powiedziała po prostu.
Zatkało
mnie.
-Mac...od
kiedy o tym wiesz? - zapytałam zciszonym głosem.
-
Od dzisiejszego popołudnia, nie chciałam juz więcej słuchać jak na każdym kroku
mnie okłamujesz, więc dzisiaj poszłam za wami kiedy razem z Tori wracałyście do
domu, nie wpadłyście na to, że ktoś za wami idzie, i tym sposobem podsłuchałam
rozmowę z waszą mamą, na poczatku nie chciałam wierzyć w to co słyszę, ale
później połączyłam wątki, i nie martw się, nikomu o tym nie powiedziałam, bo
to, że umiesz czarować nie zmienia faktu, że jesteś moją najlepszą
przyjaciółką, więc gdziekolwiek jedziesz, to jadę z tobą, i nie pozwolę na to,
żeby ktokolwiek się o tobie dowiedział poza mną- powiedziała spokojnym głosem, kiedy
ja byłam w środku kłębkiem nerwów.
-Mackenzie
to nie jest takie proste- powiedziałam lekko drżącym głosem.
-
Właśnie, że jest, nikt się nie dowie, że o tobie wiem, pojadę z tobą
gdziekolwiek jedziesz, poznam twoją rodzinę i wszystko jest cacy- powiedziała z
uśmiechem.
-
Wow, nieźle to sobie zaplanowałaś- odparłam.
-
Wiem, jestem mistrzem planowania, ale Hayley, nie chcę byś więcej okłamywana,
chcę poznać prawdę o tobie i twojej rodzinie.
-
Hej, nie możesz mi tego tak po prostu powiedzieć, biorąc pod uwagę, że ja
właściwie o tobie też nic nie wiem, skąd wiesz, kiedy ludzie kłamią, potrafisz
to wyczuć, ale jak !?- powiedziałam trochę głośniej niż chciałam.
-
Nie jesteś jedyną istotą nadnaturalną w naszej paczce- zaśmiała się.
-
Mackenzie czy ty...nie niemożliwe, zorientowałabym się.
-
A jednak, jest tak u nas co drugie pokolenie, moja babcia też potrafiła
wyczuwać kiedy ludzie kłamią, ale nie jestem żadną czarownicą ani nic w tym
stylu, jestem po prostu Amangarem, co w tłumaczeniu na język zulu, znaczy dosłownie
kłamstwa, nasza rodzina jest taka od pokoleń i mało ludzi o nas wie.
-Ok.....więc
co zamierzasz teraz zrobić, tak po prostu pójść ze mną do domu i gdzieś
wyjechać, zostawić wszystko i wszystkich za sobą ?- zapytałam wiedząc, że
zaprzeczy.
Po
kilku sekundach Mackenzie pochyliła się z poważną miną.
-No
właśnie tak !- krzyknęła z uśmiechem.
-Jesteś
nienormalna- podsumowałam przyjaciółkę ze śmiechem- i co zamierzasz powiedzieć
rodzicom ?
-
Proszę cię, moja mama wie kim jestem i razem z tatą wiedzą dobrze o tym, że
jeżeli na coś sie uprę to i tak mnie od tego nie odgonią, poza tym moi rodzice
są spoko, sama dobrze o tym wiesz, więc raczej nie będą mieli większych
problemów z moim wyjazdem, mają jeszcze trójkę innych dzieci, nie zasmucą się
zbytnio- powiedziała, jakby mówiła o wyjściu do kina.
To
prawda, rodzice Mac pozwalają jej na wszystko i mają jeszcze jej młodsze
siostry do pilnowania, a one już nie są tak grzeczne jak Mackenzie.
-Więc
co, pożegnajmy się ze wszystkimi i....chcę poznać Tori i powiedzieć o wszystkim
twojej mamie, a potem możemy ruszać- powiedziała wstając.
Westchnęłam.
-Dobrze,
więc niech ci tam będzie, cokolwiek wymyśliłaś sobie w swojej małej główce-
powiedziałam śmiejąc się i wchodząc za Mac do Starbucksa.
****************************************
Więc......rozdział 4.
Wiem wiem jest krótki, jest do dupy itp. itd.
Ale to dlatego, że w sumie nie wiem czy ktoś w ogóle to czyta.
Dlatego chciałabym, żeby każdy, nawet ten komu się to nie spodoba skomentował, jakkolwiek, może hejtować prosze bardzo, możecie z anonima w sumie mam to gdzieś.
Tylko po prostu chce wiedzieć, że ktokolwiek czyta te moje badziewne wypiski haha XD
Z góry dzięki ;***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz